Korona była cennym przedmiotem. Nie tylko ze względu na drogi metal i szlachetne kamienie, jakimi ją przyozdabiano. W trakcie rytuału koronacji, który był właściwie aktem religijnym, najważniejszym momentem uroczystości było włożenie korony na głowę monarchy. Przekazywana później kolejnym władcom i chroniona w najbardziej tajnych skarbcach jako cenna relikwia świadczyła o kontynuacji historycznej państwa. Dlatego niemal wszystkie państwa europejskie, nawet jeśli nie są już monarchiami, przechowują troskliwie korony swoich dawnych królów. Wyjątkami są Francja, gdzie w czasie rewolucji zdziczały tłum zniszczył stare korony Karola Wielkiego, a także Polska – tylko że u nas to samo zrobili obcy.
Pechowe pierwsze korony
Reklama
Pierwsza polska koronacja miała się odbyć niedługo po zjeździe gnieźnieńskim w 1000 r., kiedy młody cesarz Otton III włożył na skronie Bolesława Chrobrego swój diadem i ofiarował mu kopię włóczni św. Maurycego. Zgadzał się tym samym na wywyższenie polskiego władcy, którego bardzo cenił, do pozycji króla. Chrobry szybko wysłał poselstwo do Rzymu z prośbą o koronę. Papież Sylwester II, przyjaciel cesarza, był przychylny, ale według węgierskich źródeł, „w wyznaczonym dniu, w którym korona, która już była zrobiona, miała być wysłana księciu Polaków, posłaniec Boży ukazał się papieżowi w widzeniu i powiedział: «Wiedz, że jutro o pierwszej godzinie dnia przyjdą do ciebie posłowie nieznanego narodu, którzy zażądają od ciebie korony królewskiej dla swego księcia, wraz z darem błogosławieństwa apostolskiego. Dlatego nie wahaj się dostarczyć korony, którą zrobiłeś, ich księciu, jak proszą. Bo wiedz, że to mu się należy, wraz z chwalebną godnością królewską, za zasługi jego życia»”. W ten sposób koronę otrzymał władca Węgier Stefan I, późniejszy święty, a nie polski książę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Cesarz i papież wkrótce zmarli. Ich następcy byli już tak wrogo nastawieni do Bolesława Chrobrego, że musiał czekać 25 lat, aż i oni umrą. Zanim jednak wybrano nowych władców, Chrobry sprawił sobie własną nową koronę i w Wielkanoc 1025 r. kazał koronować się na króla. Tej samej korony użył jego syn Mieszko II Lambert, który objął władzę nad Polską w grudniu tego samego roku. I właśnie ta korona została wywieziona do Niemiec, kiedy Lambert stracił władzę w wyniku wojny domowej. Nigdy już do Polski nie wróciła i nie wiadomo, co się z nią stało. Faktem jest, że mniej więcej w tym samym czasie cesarz zaczął używać nowej korony. Niektórzy niemieccy historycy twierdzą nawet, że to właśnie ta zaginiona polska korona służyła aż do 1806 r. podczas uroczystych cesarskich koronacji i do dziś jest przechowywana w Cesarskim Skarbcu w Wiedniu.
Reklama
Całkiem nowej korony użył więc kolejny polski król – Bolesław Śmiały w 1076 r. Kiedy po zabójstwie biskupa krakowskiego Stanisława musiał uciekać na Węgry, klejnoty koronne zostały złożone w skarbcu katedry na Wawelu i nie ruszano ich stamtąd przeszło 200 lat. Ośmielił się na to dopiero Przemysław II, koronowany w 1295 r., a później Wacław II – król czeski, od 1300 r. także polski. Kiedy został wyparty do swojego kraju przez księcia kujawskiego Władysława zwanego Łokietkiem, zabrał ze sobą także koronę Śmiałego. Jego następcy uważali, że z tego powodu mają prawo do polskiego tronu, i korony nie oddali, aż w końcu jeden z nich wpadł w takie tarapaty, że kazał ją przetopić na złoto. To samo zresztą uczynił z własną, czeską koroną.
Korona króla Łokietka zwana koroną Chrobrego
Kiedy Władysław Łokietek mógł się w końcu w 1320 r. koronować na polskiego króla, potrzebował nowej korony. W odróżnieniu od poprzednich wiadomo, jak ona wyglądała, ponieważ koronowali się nią prawie wszyscy pozostali królowie polscy aż do Stanisława Augusta Poniatowskiego i była wielokrotnie opisywana z okazji przeprowadzanych w skarbcu koronnym inwentaryzacji. Korona składała się z dziewięciu sczepionych ze sobą szczerozłotych płytek. U dołu tworzyły one obręcz, u góry miały kształt lilii. Była i dziesiąta płytka, przygotowana na wypadek, gdyby któryś król miał dużą głowę. W przypadku Poniatowskiego musiano usunąć jedną z płytek, bo królewska czaszka była tak mała, że korona w swych normalnych rozmiarach osiadała mu na nosie. Wiadomo też, że wysadzana była rubinami, szmaragdami, szafirami i perłami. Większych kamieni było w niej 117, mniejszych 180, pereł zaś – 95.
Reklama
W 1370 r. królem Polski został Ludwik Węgierski i wkrótce po obrzędzie koronacji, jak pisze Jan Długosz, „tą samą drogą, którą przybył, ruszył spiesznie do Węgier, zabrawszy z sobą z Krakowa koronę królestwa (...), ażeby Polacy w jego nieobecności innego króla nie obrali”. Wydawało się, że i ta korona będzie stracona, bo Jadwiga Andegaweńska i Władysław Jagiełło musieli sprawić sobie nowe, ale w końcu w 1412 r., po usilnych zabiegach dyplomatycznych, Jagiełło sprowadził koronę Łokietka do Krakowa, gdzie według Długosza, „kazał nieść przed sobą jawnie i uroczyście koronę królestwa polskiego, miecz, jabłko i berło oddane sobie w Węgrzech przez króla Zygmunta. Wyszła przeciw niemu małżonka Anna, królowa polska, tudzież procesje ze wszystkich kościołów, witając go z wielkiej miłości okazem”. Powszechnie zresztą wówczas, a i później uważano, że odzyskana z takim trudem korona jest właściwą koroną Bolesława Chrobrego ofiarowaną przez cesarza Ottona w 1000 r.
Przetopiona na monety
Insygnia królewskie podzielały skomplikowaną polską historię. Wprawdzie złożone były na stałe w skarbcu królewskim, w XV i XVI wieku tak bogatym, że wyjść z podziwu nie mógł nawet nuncjusz papieski; ale też zdarzało się, że musiały „uciekać” z kraju, np. w czasie obu potopów szwedzkich. Także w tragicznym XVIII wieku były często ukrywane: w podziemiach kościoła Świętego Krzyża w Warszawie, w klasztorze jasnogórskim, w lochach jednego z krakowskich kościołów. Stanisław Leszczyński, podobnie jak August II Mocny, koronował się z tego powodu nowymi koronami.
Ale w 1795 r. insygnia koronacyjne znajdowały się znów w skarbcu w katedrze wawelskiej. A właściwie w tym, co po nim pozostało, bo pełny był zardzewiałych lub zbutwiałych przedmiotów. Do tego miejsca po przegranej przez Kościuszkę bitwie pod Szczekocinami włamali się Prusacy i zabrali to, co było w nim najcenniejsze: polskie insygnia koronacyjne, w tym koronę króla Łokietka.
Została ona zniszczona 17 marca 1809 r. na rozkaz mającego kłopoty finansowe Fryderyka Wilhelma III. Klejnoty wyceniono na sumę 525 259 talarów, a resztę przetopiono na monety. Ze wszystkich polskich insygniów koronacyjnych do naszych czasów cudem przetrwał jedynie miecz zwany Szczerbcem.