Reklama

Niedziela Rzeszowska

Fusia z Wołynia

Kazimiera Marciniak – Wołynianka (od lewej) i Emilia Wołoszyn – lwowianka

Agnieszka Iwaszek

Kazimiera Marciniak – Wołynianka (od lewej) i Emilia Wołoszyn – lwowianka

W niedzielę 11 lipca 1943 r. w wielu świątyniach na Kresach Wschodnich po raz ostatni zabrzmiało pozdrowienie „Pan z Wami”, po raz ostatni ludzie poczuli się bezpieczni i zjednoczeni ze sobą, bo poprzez „czarną niedzielę” przeszła śmierć przez kościoły, domy, zagrody, małżeństwa i rodziny... – tymi słowami refleksji ks. prał. Władysław Jagustyn rozpoczął celebrowanie Mszy św. w intencji dziesiątek tysięcy Polaków – ofiar ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów – na Kresach i w Małopolsce Wschodniej

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Od wielu lat rzeszowska parafia pw. Świętego Krzyża stara się, by w stolicy Podkarpacia nie ucichło wołanie z Wołynia, żeby nie przebrzmiały jęki ofiar rzezi sprzed 76 lat, by nie poszły w zapomnienie świadectwa cudem ocalonych z krwawych dni niewyobrażalnego bestialstwa i pożogi, by wybaczenia głębokich ran wzajemnej historii sąsiednich narodów szukać w prawdzie i historycznej pamięci. W duchu tej odpowiedzialności za prawdę i pamięć o Polakach ze Lwowa, Tarnopola, Łucka i Stanisławowa, bezlitośnie mordowanych w latach 1939-47 przez nacjonalistów spod znaku OUN-UPA, na modlitwie przed świętokrzyskim ołtarzem, z prośbą, by cierpienie wołyńskich ofiar nigdy się nie powtórzyło, spotkali się starsi i młodsi mieszkańcy Rzeszowa, członkowie Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich, przedstawiciele Młodzieży Wszechpolskiej i ostatni świadkowie okrucieństwa lat, kiedy ziemia wołyńska przesiąkła polską krwią...

Fusia z Wołynia

Wśród uczestników niedzielnych uroczystości z 14 lipca była Kazimiera Marciniak z domu Justkowska, zdrobniale Fusia od drugiego imienia Stefania, o której bez przesady można śmiało powiedzieć, że widzi sercem, bo dostojne już lata odebrały jej prawie możność patrzenia na rzeszowskie ulice, ale nie pozwoliły zapomnieć o Wołyniu, który jako kraj lat dziecinnych hołubi we wspomnieniach niczym pierwszą miłość, pomimo że tam przeżyła dramat rzezi wołyńskiej. Urodziła się w Jagiellonowie, niewielkiej polskiej osadzie pośród ukraińskich wiosek niedaleko miasteczka Ołyka, który jak wiele polskich wsi spłonął w ogniu nienawiści w 1943 r. Pozostało po nim puste pole i głębokie pragnienie, by żył nadal w polskiej świadomości, choć faktycznie nie ma go już na mapie wśród miejscowości między Łuckiem a Równem na Wołyniu. Może dlatego Pani Kazimiera odtworzyła w pamięci swoją mapę rodzinnego Jagiellonowa, kreśląc układy domów i listę mieszkańców osady, którym wyroki historii i zmienność okupantów kresowych ziem zgotowała raz wywózki na Sybir zimą 1940 r., raz bezwzględne egzekucje z rąk ukraińskich nacjonalistów... Może dlatego z właściwym sobie uporem córki przedwojennego oficera przez kilka lat skutecznie zabiegała u władz miejskich Rzeszowa, by tutaj zaistniała ulica Wołyńska.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Powrót do przeszłości

Na kartach swoich wspomnień licznie publikowanych w regionalnej i kresowej prasie czy monografiach dotyczących rzezi wołyńskiej Pani Kazia ze szczerą nostalgią i sentymentem opisuje owe lata trzydzieste na Wołyniu, kiedy jako dziewczynka, najmłodsza z trzech córek nauczycielskiego małżeństwa Państwa Justkowskich, wychowywała się szczęśliwie we wzajemnym poszanowaniu kultury, religii i przynależności narodowej wśród dzieci ukraińskich i żydowskich. Za przykład zawsze podaje święta Bożego Narodzenia, na które jej mamusia wypiekała specjały i zapraszała ukraińskich sąsiadów na polskie obchody, a za kilka dni gościła z tymi samymi pysznościami w ukraińskich chatach. Nie inaczej świętowano także wesela i chrzciny w pobliskiej cerkwi, bo do kościoła było daleko, na które rodzina Kazimierza Justkowskiego, dyrektora polsko-ukraińskiej szkoły, była stale zapraszana, gdyż mieszkańcy całej osady mogli zawsze liczyć na jego pomoc, którą zresztą odwzajemniali. Dzięki niej, a konkretnie postawie Stepana Malinowskiego, sołtysa za okupacji sowieckiej, który był uczniem ojca Pani Kazi, rodzina uniknęła deportacji na Syberię, znalazłszy się na końcu listy do wywozu. Ojciec rodziny jako przedwojenny oficer rezerwy musiał jeszcze we wrześniu 1939 r. uciekać do rodzinnej Żółkwi w uzasadnionej obawie przed aresztowaniem, gdzie następnie wstąpił do Armii Krajowej jako „Podbipięta” i walczył przeciw banderowskim bandom w rejonie Lwowa, nie mogąc jednak wspomóc ani obronić własnej rodziny...

Uciec z Polski do Polski

Gdy w lecie 1943 r. na Wołyniu ukraińscy nacjonaliści rozpoczęli „rzezanie Lachów”, by w zbrodniczym szale stworzyć niepodległą Ukrainę, osamotnioną rodzinę Pani Kazi uratował przed niechybną śmiercią ukraiński sąsiad – przyjaciel ojca – Aleksander Chłamazda, ostrzegając, by uciekali z Jagiellonowa na dzień przed jego doszczętnym unicestwieniem. Mówił bowiem, że dłużej nie może ich bronić, bo i jego zabiją. Tak rodzina rozpoczęła tułaczkę, aby z polskich ziem na Wołyniu uciec do Polski. Jak większość okolicznych mieszkańców schronili się w Ołyce, nocując w zamku księcia Radziwiłła, ale i stamtąd musieli uciekać, gdy banderowcy urządzili bestialskie mordowanie w wigilię 1943 r. Zginęły wtedy 42 osoby, w tym matka z dwojgiem maleńkich dzieci, porąbani siekierami przez ukraińskich oprawców przy świetle świecy trzymanej przez przymuszonego do tego ojca, który raniony w głowę tylko cudem uniknął śmierci. Ich widoku Pani Kazia nigdy nie zapomni. Podobnie jak historii starych sąsiadów z Jagiellonowa spalonych żywcem, bo nie chcieli opuścić ojczystych ziem. I niesłychanego lęku, który towarzyszył rodzinie w ucieczce przed śmiercią przez wołyńskie wioski, Żółkiew aż do ojca i rodziny w Rozbożu pod Przeworskiem. Nie chce też wymazać z pamięci dobroci Ukraińców, dzięki którym przeżyła i których po latach odwiedziła z mężem i wnukami. Wszyscy bowiem wspominali, że „nie ma to jak czasy, gdy była tu Polska”.

Podziel się:

Oceń:

0 -1
2019-07-24 11:33

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Cena polskości

Nowe Marzy - tablica przy drodze

DIONIZY SIMPSON

Nowe Marzy - tablica przy drodze

Więcej ...

Rozpoczął się proces beatyfikacyjny Sługi Bożej Heleny Kmieć

2024-05-10 14:00

BP Archidiecezji Krakowskiej

Uroczystość w kaplicy Domu Arcybiskupów Krakowskich rozpoczęła się krótką modlitwą. Abp Marek Jędraszewski, metropolita krakowski powołał trybunał do przeprowadzenia procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożej Heleny Kmieć, wiernej świeckiej.

Więcej ...

Śląskie/ Zanieczyszczenie wód głównym problemem po pożarze w Siemianowicach Śląskich

2024-05-11 14:10

PAP/Katarzyna Zaremba

Zanieczyszczenie cieków wodnych chemikaliami to obecnie główny problem po gaszeniu pożaru nielegalnego składowiska odpadów w Siemianowicach Śląskich. Jakość powietrza nie budzi żadnych zastrzeżeń i przebywanie na otwartej przestrzeni nie stanowi zagrożenia – poinformował wojewoda śląski Marek Wójcik.

Więcej ...
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najpopularniejsze

Nowenna do Ducha Świętego

Wiara

Nowenna do Ducha Świętego

Oświadczenie Rzecznika Archidiecezji Gdańskiej ws....

Kościół

Oświadczenie Rzecznika Archidiecezji Gdańskiej ws....

Rozpoczął się proces beatyfikacyjny Sługi Bożej Heleny...

Kościół

Rozpoczął się proces beatyfikacyjny Sługi Bożej Heleny...

Świadectwo Raymonda Nadera: naznaczony przez św. Szarbela

Wiara

Świadectwo Raymonda Nadera: naznaczony przez św. Szarbela

Litania nie tylko na maj

Wiara

Litania nie tylko na maj

Zmarł Jacek Zieliński, współtwórca zespołu Skaldowie

Wiadomości

Zmarł Jacek Zieliński, współtwórca zespołu Skaldowie

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

Wiara

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

8 maja - wielkie pompejańskie święto

Kościół

8 maja - wielkie pompejańskie święto

Nowenna do św. Andrzeja Boboli

Wiara

Nowenna do św. Andrzeja Boboli